Literatura obozowa – T. Borowski i R. Vrba
Katarzyna Dąbrowska
„Bo żywi zawsze mają rację przeciw umarłym.” (WERNER, 1997, s. 89.) – Rzeczywistość obozów koncentracyjnych na podstawie powieści Rudolfa Vrby Utekl jsem z Osvětimi (VRBA, 2007) i opowiadań Tadeusza Borowskiego.
Śmierć od samego początku towarzyszy człowiekowi. Jest ona nieuniknionym kresem ziemskiej wędrówki i zjawiskiem nieodwracalnym. Pozostawia wśród żyjących pustkę, której niczym nie można wypełnić oraz wzbudza w nich uczucia żalu, tęsknoty i rozpaczy. Jednak ten naturalny proces, należący do sfery sacrum, w czasie II wojny światowej stał się paliwem dla obozów koncentracyjnych. Jeszcze nigdy w dziejach ludzkości śmierć nie była tak masowa i jednocześnie tak anonimowa. Z milionów ludzi, którzy zostali wtrąceni do nienormalnej rzeczywistości obozów koncentracyjnych Oświęcimia, Brzezinki, Majdanka, Dachau i wielu innych, śmierci w komorach gazowy uniknęły tysiące, które później miały dać świadectwo prawdy o okrucieństwach i ludobójstwie, dokonujących się w fabrykach śmierci. Wśród tych nielicznych, którzy przetrwali znaleźli się Walter Rosenberg (w słowackiej partyzantce zmienił imię i nazwisko na Rudolf Vrba) – Słowak pochodzenia żydowskiego urodzony w Topolczanach w 1924 roku oraz Tadeusz Borowski – urodzony w Żytomierzu na Ukrainie w 1922 roku. Historie obu tych mężczyzn są różne, jednak z chwilą przekroczenia bram obozu koncentracyjnego stają się bardzo podobne.
W tej pracy spróbuję przedstawić rzeczywistość obozową widzianą oczyma tych dwóch młodych mężczyzn, których los wtrącił i kazał się zmierzyć ze światem, w którym każdy wybór moralny zwraca się przeciwko samemu podmiotowi i jego egzystencji. Porównanie obu dzieł było niezwykle trudne nie tylko ze względu na samo przedstawienie owej rzeczywistości, ale również na ogromny ładunek emocjonalny, który, mimo upływu lat, jest przez nią prezentowany i nadal wywoływany. W takich momentach ciężko jest zachować badaczowi obiektywizm, ponieważ zdaje sobie sprawę, że nie ma do czynienia wyłącznie z dziełem literackim, ale ludzkim życiem, które wbrew przeciwnościom losu wyrwało się z rąk śmierci, by ukazać prawdę o najczarniejszej karcie w dziejach całej ludzkości.
Cykl opowiadań Tadeusza Borowskiego został opublikowany w latach 1945–1947. Ukazana w nich postać narratora, utożsamiana zazwyczaj z autorem, to więzień obozu koncentracyjnego w Brzezince o numerze 119198 o imieniu Tadeusz, który trafił do tego miejsca pod koniec kwietnia 1943 roku. Jako więzień próbuje zrozumieć sytuację, w której się znalazł i bardzo szybko uczy się zasad, panujących w tej rzeczywistości, ponieważ jest to jedna z rzeczy, która daje gwarancję, że przeżyje się kolejną godzinę bez ciosów zadawanych przez więziennych kapo lub oficerów SS oraz ustrzeże się przed groźbą śmierci. Drugą rzeczą jaką człowiek musi zrobić, żyjąc w obozie koncentracyjnym, jest, według narratora, wyrobienie sobie odpowiednich kontaktów z innymi więźniami, a szczególnie z tymi, którzy stoją dość wysoko w hierarchii obozowej oraz umieć organizować rzeczy, które w obozie stanowią wartość luksusową takie jak: owoce, mydło, mięso, buty, leki i inne. Dzięki nim więzień może względnie poprawić swój byt – zagwarantować sobie lepsze jedzenie, ubranie, miejsce do spania w baraku, łóżko i opiekę w szpitalu, a nawet możliwość otrzymywania paczek i listów od rodziny i przede wszystkim bezpieczne życie na pewien moment. Bo w tym miejscu żyje się na chwilę, jedyną pewną rzeczą jest to, że nawet proch, który pozostanie po tobie nigdy nie opuści terenu obozu, bo wszystko jest jego własnością, czyli:
Ani ten kawałek miejsca, ani koszula, ani łopata nie jest twoja. Zachorujesz, odbiorą ci wszystko: ubranie, czapkę, przemycony szalik, chusteczkę do nosa. Jak umrzesz – wyrwą ci złote zęby, już poprzednio zapisane w księgi obozu. Spalą, popiołem wysypią pola albo osuszą stawy. (WERNER, 1997, s. 103.)
Taką rzeczywistość przedstawia Tadeusz – miejsce, w którym wszelki ślad po tobie zaginie, gdzie relacje osobowe zostają zastąpione przez towarowo – wymienne, a całe jestestwo człowieka zostaje zredukowane do obozowej egzystencji. Staje się on tworem, który żyje w obozie i nigdzie indziej – jest on pozbawiony pamięci, chęci i zdolności trzeźwej oceny tego, co robi i co się wokół niego dzieje, co można zauważyć w historii, którą prezentuje narrator w opowiadaniu U nas, w Auschwitzu…:
Kiedyś chodziliśmy komandami do obozu. […] Nadeszło DAW1 i dziesiątki innych komand i czekały przed bramą: dziesięć tysięcy mężczyzn. I wtedy z FKL-u2 nadjechały samochody pełne nagich kobiet. Kobiety wyciągały ramiona i krzyczały:
- Ratujcie nas! Jedziemy do gazu! Ratujcie nas!
I przejechały koło nas w głębokim milczeniu dziesięciu tysięcy mężczyzn. Ani jeden człowiek się nie poruszył, ani jedna ręka nie podniosła się. (WERNER, 1997, s. 89.)
Ów brak reakcji wobec śmierci współwięźniarek jest konsekwencją stosowania terroru wśród więźniów oraz sprowadzenia ich do roli przedmiotu. Ci mężczyźni nie reagują, bo machina obozowa dokonała już procesu manipulacji – więźniowie widzą nie tylko w sobie, ale również postrzegają innych jako przedmioty. Redukcja człowieka do tej roli pozwala uniknąć pytań o powód zabijania – udowadnianie winy przedmiotowi nie ma sensu, gdyż prędzej, czy później zostanie on zniszczony. Dlatego śmierć milionów, jak i jednostek w obozie nie ma charakteru demonicznego, tylko stanowi niezaprzeczalny fakt. Stąd również obojętność narratora, którą wyraził w czasie meczu piłki nożnej, zorganizowanego przez więźniów obozu, słowami: „Między jednym a drugim kornerem za moimi plecami zagazowano trzy tysiące ludzi.” (WERNER, 1997, s. 118.) Jego postawa znacznie się różni od tej, którą prezentował w opowiadaniu Proszę państwa do gazu – istotny jest moment kiedy Tadeusz bierze udział w rozładunku wagonów z ludźmi, z których większość zakończy swoje życie w komorze gazowej. Przedstawia sylwetkę młodej kobiety, która zadaje mu pytanie o cel ich podróży, a on nie może jej nic wytłumaczyć, ponieważ:„Jest prawo obozu, że ludzi idących na śmierć oszukuje się do ostatniej chwili. Jest to jedyna dopuszczalna forma litości.” (WERNER, 1997, s. 209.) Jednak ona z jego postawy rozumie wszystko, że tak naprawdę nie istnieje żaden dobry wybór, dlatego decyduje się wejść na ciężarówkę, wiozącą ludzi do komór gazowych. Jej zachowanie powoduje, że Tadeusz nie bierze udziału przy rozładunku trzeciego transportu – jego umysł nie może sobie poradzić z otaczającą go rzeczywistością. Traci grunt pod nogami, zaczyna wątpić w siebie jako człowieka, dlatego zadaje swojemu przyjacielowi Henriemu pytanie, czy są dobrymi ludźmi. Ten mu odpowiada, że to, co czuje w danym momencie jest jak najbardziej zrozumiałe, że już wcześniej zostało to przewidziane i obliczone. Narrator musi dojrzeć do bycia więźniem obozu koncentracyjnego, gdy się to dokonuje stwierdza:„Człowiek posiada małą skalę reagowania na wielkie uczucia i gwałtowne namiętności. Wyraża je tak samo, jak drobne, zwykłe odruchy.” (WERNER, 1997, s. 127–128.) I dodaje:„Pamięć ludzka przechowuje tylko obrazy” (WERNER, 1997, s. 130), dlatego widok ludzi na rampie, czekających na ciężarówki do komór gazowych przyrównuje do kolorowych plam. Wie, co się za chwilę stanie, ale zdaje sobie również sprawę z tego, że jego reakcja niczego, by nie zmieniła, a on musi przeżyć.
Tadeusz Borowski w swoich opowiadaniach skupia się na przedstawieniu społeczności więźniów i ich relacji międzyludzkich. Ukazuje jak opozycja życie – śmierć w rzeczywistości obozu koncentracyjnego została przeformułowana na życie własne – życie innych, co spowodowało nie tylko brak reakcji na krzywdę i cierpienie współwięźniów, ale również walkę o wszystko, co mogło przyczynić się do uratowania własnego życia. Śmierć w jego opowiadaniach stanowi tło, które ma pomóc w uwypukleniu całej rzeczywistości. Charakterystyczny dla jego opowiadań jest również fakt anonimowości zła. Narrator w żadnym utworze nie wymienia imienia, nazwiska lub choćby pseudonimu oficera SS lub kapo. Ci władcy życia i śmierci są przedstawiani jako ludzie, ale ich charakterystyka jest pozbawiona emocji, bo oni nie mają wyższych uczuć dla więźniów. Stanowią oni kolejny składnik obozowej rzeczywistości, który pełni istotną funkcję, gdyż to na ich barkach spoczywa sprawne działanie fabryki śmierci, to oni skrupulatnie odnotowują kolejne transporty z ludźmi, odhaczają ciężarówki, wiozące mężczyzn, kobiety, starców i dzieci na śmierć, zapisują ilość przejętego mienia i organizują transporty zrabowanych rzeczy do Rzeszy. Bez ich opanowania i zimnej kalkulacji nie byłoby porządku, a obozy koncentracyjne nie przynosiłyby takich zysków.
Nieco inną postawę prezentuje Rudolf Vrba w swojej książce pod tytułem Utekl jsem z Osvětimi wydanej w Anglii pod koniec 1963 roku. Ukazana w niej postać narratora to młody, niespełna 18-letni chłopak, mieszkający w Trnavie, który pragnie dołączyć do czechosłowackiej armii tworzonej w Anglii, na co jego matka nie wyraża zgody i dopiero po pewnym czasie ustępuje. Chłopak, z pomocą rodzin swoich kolegów z lat szkolnych oraz znajomych ojca, dostaje się do Budapesztu. W tym mieście kontaktuje się z węgierskim podziemiem. Jednak bez odpowiednich dokumentów nie może dalej jechać, członkowie podziemia gwarantują mu, że wszystkie potrzebne papiery będą na niego czekać w jego rodzinnym mieście. Młodzieniec wraca na Słowację, ale przy granicy węgiersko – słowackiej zostaje zatrzymany, a następnie brutalnie pobity przez węgierską straż graniczną. Ostatnimi siłami przekracza granicę i zostaje znaleziony przez słowackich strażników. Ci dowiadując się, że jest Żydem, który chciał uciec za granicę, by walczyć z Niemcami, zamykają go w celi, a następnie odwożą do miejscowości Novaki, w której miał czekać na transport do pracy w Polsce albo na Słowacji. Młodzieniec postanawia uciec, co mu się udaje i przy okazji zabiera ze sobą Josefa Knappa. Jednak niedługo cieszył się wolnością – w Topolczanach został schwytany przez tamtejszą żandarmerię i odesłany do Novaków, a stamtąd do obozu koncentracyjnego na Majdanku.
Narrator opisuje bardzo szczegółowo całą procedurę przyjmowania więźniów do obozu – najpierw odwszenie ciała i kąpiel, następnie ogolenie głowy i każdego owłosionego miejsca na ciele, otrzymanie odzieży więziennej i zakończenie całego rytuału wytatuowaniem numeru obozowego na ramieniu. Człowiek, który przeszedł tę procedurę w tym momencie tracił swoją podmiotowość – narrator mówi o utracie tożsamości. Ów wątek pojawiał się, za każdym razem kiedy młodzieniec spotykał ludzi, których znał ze swojego rodzinnego miasta, bo chodził z nimi do szkoły lub widział ich na imprezach. W tych momentach nie mógł uwierzyć, że to są jego znajomi, że obóz ich tak zmienił. Można stwierdzić, że owa rzeczywistość, która stopniowo odkrywa przed nim swoje tajemnice powoduje, że ów młody człowiek musi cały czas uważać i być gotowym na to, co wydaje się niemożliwe. Kiedy jest już przekonany, że nauczył się życia obozowego i dzięki temu przetrwa powraca do niego myśl o wyrwaniu się z tej rzeczywistości. Jedną z przyczyn ucieczki jest niechęć do życia ze świadomością ciągłego zagrożenia śmiercią, z drugiej strony ów młodzieniec ma zamiar powiadomić władze Słowacji, czym tak naprawdę są transporty wywożące ludzi do pracy w Polsce. Jednak swoje plany ucieczki musi odłożyć na później, gdyż po stosunkowo krótkim pobycie na Majdanku zostaje przetransportowany w bydlęcych wagonach z 400 innymi więźniami do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.
Młodzieniec stara się bardzo dokładnie opisać swoje wrażenia z pierwszych godzin przebywania w owym obozie. Później będzie wspominał jak był naiwny, wierząc w napis na bramie Oświęcimia, mówiący, że Praca czyni wolnym. Niby procedura przyjęcia i przedstawienie nowo przybyłym więźniom zasad, panujących na danym bloku są takie same, jednak ów młody mężczyzna nie jest tą samą osobą, którą był, kiedy po raz pierwszy musiał się zmierzyć z rzeczywistością prezentowaną przez obóz koncentracyjny. Od razu szuka wśród więźniów takich osób, których wygląd świadczy o tym, że poznali oni tajemnicę przeżycia w obozie. Stopniowo wyrabia sobie kontakty, ale również trzyma się tych osób, które zna z Majdanka. Wraz z Josefem Erdelyi pracuje przy odkopywaniu i paleniu ludzkich zwłok. Później dzięki sprzyjającemu szczęściu dostają pracę przy załadowywaniu jedzenia do niemieckich wagonów – co stwarza możliwość zdobycia dodatkowej żywności. Jednak w pewnym momencie obecny kapo o imieniu Franz staje przed sądem i otrzymuje karę spędzenia 14 dni w bunkrze, a następnie zostaje przeniesiony do karnego komando. Natomiast Josef i narrator trafiają do komanda Buna, które zajmowało się stawianiem budynków dla fabryk niemieckich, ale los ciągle im sprzyja, bo dzięki Josefowi otrzymują pracę przy rozwijaniu i mocowaniu drutu – jedną z najlżejszych w tym komando. Jednak to nie jest jedyne miejsce, w którym narrator powieści pracował. Jego życie ciągle się zmieniało z Buny trafił do Kanady, a później przez osiem miesięcy pracował przy rampie, czyli był w bezpośrednim kontakcie z ludźmi, przybywającymi do Oświęcimia. W czasie tej pracy powróciła do niego myśl o ucieczce i być może ocaleniu reszty społeczności żydowskiej, żyjącej na Słowacji. Oprócz tego sporządzał notatki, dotyczące statystyk obozu – chodziło przede wszystkim o liczbę transportów i ludzi, którzy bezpośrednio trafiali do komór gazowych. Jego wola przeżycia oraz umiejętność znajdowania odpowiednich ludzi pomogły mu uciec z Oświęcimia i ukazać prawdę.
Rzeczywistość obozowa przedstawiona przez narratora powieści jest podobna do tej, którą przedstawia Tadeusz z opowiadań Borowskiego. Rządzą nią te same zasady – znajdź odpowiednich ludzi, organizuj rzeczy, za które mógłbyś polepszyć swoje życie w obozie, nie wychylaj się i milcz, kiedy niedaleko ciebie jest kapo lub oficer SS, a przede wszystkim, kiedy widzisz ludzi, idących na śmierć, bo i tak im nie pomożesz, pamiętaj jakie miejsce zajmujesz w hierarchii obozu i nie zapomnij, że w tej rzeczywistości twoje życie nic nie znaczy, jeżeli chcesz przeżyć wyzbądź się wszelkich ludzkich odruchów i słabości. Powieść Rudolfa Vrby ukazuje stosunki międzyludzkie, które zostają wymienione na usługi handlowe oraz degradację człowieka do roli przedmiotu, ale nie są one tak uwypuklone jak ma to miejsce w opowiadaniach Tadeusza Borowskiego. Tylko na pierwszy rzut oka może się również wydawać, że obaj narratorzy zachowują się biernie wobec rzeczywistości, w której się znaleźli, że obaj są ludźmi obozu, którzy stracili swoją tożsamość i podmiotowość. Tak jednak nie jest – Tadeusz z opowiadań Borowskiego stracił o wiele więcej ze swojego człowieczeństwa, niż młodzieniec z powieści Rudolfa Vrby. Świadczy o tym jego uczucie skrajnej obojętności na widok ludzi, zajmujących rampę, z której wyruszą ciężarówkami do komór gazowych oraz przekonanie, że to właśnie przez nich on tkwi w tym miejscu. Natomiast młody mężczyzna z powieści jest bardzo aktywny, zapisuje wszelkie dane, które później mogłyby mu pomóc w przedstawieniu horroru obozów koncentracyjnych. Kiedy umierają jego przyjaciele on czuje żal i smutek po ich stracie. Śmierć nie jest dla niego faktem, ale okrutnym procederem dokonywanym przez państwo niemieckie dla osiągnięcia ogromnych zysków. Autor Utekl jsem z Osvětimi próbuje w sposób bardzo szczegółowy przedstawić wszystkie aspekty tej rzeczywistości – można stwierdzić, że jego powieść w pewien sposób uzupełnia informacje, o których Borowski tylko wspomina. Cechą charakterystyczną jest drobiazgowość opisów, szczególnie, kiedy chodzi o rodzaj wykonywanej pracy (palenie zwłok, Buna, Kanada) i w momentach, kiedy kapo lub oficerowie SS wymierzają kary – biją, kopią, a w ostateczności strzelają. W tej powieści śmierć nie stanowi tła, lecz okrutną rzeczywistość i nie jest również tak anonimowa, ponieważ młodzieniec stara się wspomnieć o wszystkich ludziach, których poznał w obozach koncentracyjnych i przedstawić okoliczności ich śmierci. Również przedstawia sylwetki swoich katów i bardzo dokładnie opisuje ich czyny – w jego powieści zło nie jest anonimowe, jak to jest w przypadku opowiadań Tadeusza Borowskiego tylko ma twarz opatrzoną imieniem i nazwiskiem. Oprócz wszelkich aspektów zła, które pojawiają się w tej powieści młodzieniec stara się również ukazać okruchy dobrych chwil – widać je, kiedy narrator może zobaczyć swojego brata Šamko lub zauważa swoją siostrzenicę Evę w tłumie więźniarek albo kiedy jego znajomy Ipi Müller znajduje syna Filipa i widzi go na kilka dni przed śmiercią. Stanowią one dla niego pewną odskocznię od nienormalnej rzeczywistości, w której przyszło mu żyć.
Bibliografia
VRBA, R. Utekl jsem z Osvětimi. Praha: Sefer, 2007.
WERNER, A. Tadeusz Borowski. Utwory wybrane. Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1997.
Mgr. Katarzyna Dąbrowska obecnie jestem studentką III roku Literaturoznawstwa studiów doktoranckich na Uniwersytecie Zielonogórskim w Polsce. Zajmuję się przede wszystkim mitami, demonologią ludową i magią oraz analizą i interpretacją dzieł literackich dotyczących wydarzeń z II wojny światowej.
Kontakt: 464342@mail.muni.cz
[1] DAW – skrót od Deutsche Abrüstungwerke – Niemieckie Zakłady Zaopatrzenia; ciężkie komando trudniące się rozbiórką samolotów, które zostały strącone nad Niemcami. (WERNER, 1997, s. 89.)
[2] FKL – skrót od Frauenkonzetrationslager – kobiecy obóz koncentracyjny. (WERNER, 1997, s. 82.)
Mohlo by vás z této kategorie také zajímat
- Antroponyma prizmatem času (vlastní jména osobní v českých pohádkách a jejich konotace v internetovém prostředí) (Alena Danyiová)
- Кризи на общуването в съвременната публична реч (Антоанета Начева)
- Фразеологизми, свързани с различни професионални области, функиониращи в българската публична реч (Коста Славов)
- Postmoderná filozofia vs. postmoderná estetickosť (Na príklade románu Dušana Mitanu Hľadanie strateného autora) (Vanessa Massayová)
- Za vidinou sladké odměny v podobě kostky cukru (Dana Ferenčáková)