(...pokračování: VI/VII)

Kultura nadmiaru jako źródło cierpień i niepewności współczesnego literaturoznawcy

wolę skupić się nad tym, co oswojone i trwałe, bo szukam życia dawnych wartości. [...] nie ulegam presji nowości za wszelką cenę, bo nie ma to już nic wspólnego z awangardą, lecz z hipermarketem kultury.

Zdroj citace.

4. Po czwarte: z dwoma poprzednimi czynnikami (dyktaturą skomercjalizowanej literatury popularnej oraz z poszerzeniem rynku czytelniczego o przestrzeń multimedialną) łączy się czynnik ostatni, nad którym chciałbym się na moment zatrzymać. Jest nim zerwanie poważnej rozmowy wokół literatury spowodowane zanikiem tradycyjnego zaplecza czytelniczego. To zaś od co najmniej 150 lat stanowili przedstawiciele dogorywającej na naszych oczach inteligencji lub osoby pochodzące z innych środowisk społecznych, jednak aspirujące do owej śp. warstwy socjalnej nadającej – jak by nie patrzyć – ton życiu kulturalno-literackiemu mniej więcej od upadku powstania styczniowego po upadek muru berlińskiego. Taki stan rzeczy powoduje, że rozmowa, która jest warunkiem życia literatury, (jak dowodzi Anna Nasiłowska, inicjując wspomnianą polemikę toczącą się na łamach „Tygodnika Powszechnego”), po prostu zamiera. Mamy natłok książek, ale z tej masy nie wyłania się głębszy namysł nad wartościami, którymi karmiły się przez lata całe generacje. Brak obiegu i wymiany myśli, bez którego trudno sobie wyobrazić rozwój dobrej literatury. Słusznie powiada Nasiłowska:

„A historia literatury nie jest po prostu zbiorem dzieł czy nawet arcydzieł, jest historią rozmowy, rozmowy o wymiarach ludzkiego doświadczenia, jaka toczyła się przy pomocy dzieł o artystycznym znaczeniu. [...] Polska literatura adresowana była do inteligencji prawie do końca XX wieku. Wyjąwszy końcową dekadę tego stulecia. W Polsce po transformacji inteligent zawstydził się swego istnienia. [...] Inteligencji nie ma, intelektualiści abdykowali. Nawet pisarzy już nie ma (byli, ale wymarli). Są autorzy”.
Zdroj citace

Na naszych oczach rozgrywa się, śmiem twierdzić, ostatni akt długofalowego procesu, rozpoznanego niegdyś przez Ortegę y Gasseta i określonego mianem umasowienia i dehumanizacji sztuki. Internet i globalna sieć są tego najwymowniejszym przykładem: dzisiaj każdy może mieć przecież dostęp do arcydzieła, cóż z tego, gdy kontakt z nim jest najczęściej powierzchowny i zbyt pośpieszny, by odcisnąć trwałe piętno w świadomości netowego lektora (aż kusi by powiedzieć „lecnetora”). Co więcej, każdy dzisiaj bez większych przeszkód może zostać autorem, nie tylko napisać, ale i wydać własny tom wierszy, a nawet powieść. Może też całymi laty pisać internetowy pamiętnik czyli blog czytany potencjalnie przez tysiące a nawet miliony użytkowników sieci. Cóż z tego, kiedy ten narcystyczny proceder uprawiają dzisiaj tysiące, ba – miliony! autorów (według najnowszych badań
Marek Bernacki
5;6;7

Mohlo by vás z této kategorie také zajímat