(...pokračování: XII/XIII)

Miliony Arlekina – pieniądze Bohumila Hrabala



milionerem byłem i ja, liczyłem na to, że jako milioner trafię do gazet. […] Uznałem, że suszę zesłała mi moja szczęśliwa gwiazda, a to nieszczęście jest moim szczęściem, dzięki któremu znajdę się tam, gdzie zawsze marzyłem śniąc o tym, jak to arcyksiążę nadaje mi szlachecki tytuł i ja, ciągle taki maleńki jak dawniej, kiedy robiłem za pikolaka, teraz jestem wielki, jestem milionerem… Ale upływały miesiące i nikt mi niczego nie przysłał, nikt nie chciał, żebym zapłacił milionerski haracz. (s. 151–152)

A kiedy wreszcie stosowne pismo przysłano Zwycięski Luty roku 1948, który przygalopował do naszego bohatera na koniu dosiadanym przez Zdeńka, starego kolegę z kelnerskich czasów, aktualnie komunistycznego komisarza, który – w podzięce za przypadkowe uratowanie go swego czasu z łap gestapo – podarł pismo, które głosiło, że Ditie jest milionerem i że ma zapłacić milionerski haracz. W związku z tym kiedy nowa władza, która nieco później internowała wszystkich milionerów w obozie (nota bene zaimprowizowanym w budynku dawnego seminarium duchownego) pozostawiając go na wolności, zmusza go do upokarzająco-groteskowych zabiegów wobec komendanta tego obozu, by zechciał go zaliczyć w poczet internowanych:

Zapytałem go, czy nie brakuje im jakiegoś milionera… bo nie dostałem wezwania, a też jestem milionerem… Przeglądał papiery przejeżdżając ołówkiem po nazwiskach i rzekl, że nie jestem milionerem i żebym spokojnie wracał do domu… Ja wtedy, że to musi być pomyłka, bo jestem milionerem, ale on złapał mnie za ramię, wyprowadził pod bramę, popchnął i wrzasnął: – Jak pana nie mam na wykazie, znaczy się milionerem pan nie jesteś! – Wyjąłem książeczkę bankową i pokazałem mu, że mam na niej milion, sto koron i dziesięć halerzy… – A to co? – spytałem triumfalnie. Spojrzał na książeczkę, a ja go molestowałem: – Niech mnie pan nie wypędza… – I on się ulitował, zaciągnął mnie do seminarium i oświadczył, że jestem internowany, zapisując wszystkie moje dane i niezbędne informacje… (s. 155)

Ale i to „szczęście” naszego bohatera nie miało trwać długo, ponieważ obóz internowania został skasowany a ona postawiony wobec wyboru: albo odsiadka na Pankracu, albo roboty leśne „miejsce do wyboru do koloru, tyle że obowiązkowo na pograniczu“. Dopiero po wybraniu robót Ditie poczuł się szczęśliwy, a jego szczęście stało się jeszcze większe, kiedy stwierdził:

zgubiłem obcas […], pod którym miałem schowane ostatnie dwa znaczki, ostatnie duże pieniądze, pozostałość po mojej żonie Lizie, która te znaczki przywiozła […] po spaleniu getta i likwidacji Żydów. Chodziłem po Pradze bez krawata i nie chciałem już być ani trochę wyższy, a spośród mijanych […]
Wojciech Soliński
11;12;13

Mohlo by vás z této kategorie také zajímat