(...pokračování: IX/XIII)

Miliony Arlekina – pieniądze Bohumila Hrabala

będę układał i patrząc na tego grubego, dziecinnego mężczyznę w pasiastej piżamie poczułem olbrzymia rozkosz, i już wiedziałem i widziałem, że to będzie mój cel na przyszłość. Tez się tak kiedyś zamknę albo zapomnę zamknąć i mimo to układać będę na podłodze obraz swej potęgi, swych zdolności, widok, który daje prawdziwa radość… (s. 29)

Ten sam przedstawiciel firmy van Berkel jest w tekście Hrabala autorem jednego z bardziej zdumiewających tekstów perswazyjnych wszechczasów:

Proszę państwa, największą firmą na świecie jest Kościół katolicki. Firma ta handluje czymś, czego nikt nigdy nie widział, czego nikt nie dotknął, jak świat światem nikt tego nie spotkał, i to jest proszę państwa, to, co ma na imię Bóg. Druga na świecie jest firma International... […]. A trzecią jest firma, ktorą reprezentuję – van Berkel, producent wag ważących tak samo dokładnie na całym świecie; […] prócz tego produkujemy wszystkie typy urządzeń do krojenia mięsa i wędlin… (s. 21)

Nie trzeba jak sądzę dodawać, iż sztandarowe produkty tej firmy używane razem stanowiły to, co bohater nazywał „skarbonką na podatek“.

A wszystkie te zachwyty bohatera nad znaczeniem pieniędzy w ludzkiej egzystencji miały, jak wolno sądzić, przyczynę w jego plebejskim pochodzeniu i w obserwacji zachowań tych szczególnie nie lubianych komiwojażerów, którzy z okna hotelowej toalety wyrzucali brudną bieliznę do wody młynówki, a wtedy mieszkająca nad jej brzegiem babka bohateraczyhała już na nią z hakiem…

A potem prała tę bieliznę, cerowała i układała na komodzie, żeby poźniej nosic ją po budowach i sprzedawać murarzom i pomocnikom. I tak sobie żyła, skromnie, ale dobrze, i mogła nawet dla mnie kupować rogaliki i mleko na białą kawę… to były chyba najpiękniejsze moje lata… (s. 35-36)

I tak niemal niepostrzeżenie traktat o komiwojażerach przyjmuje znowu postać kelnerskiej rozprawy o milionach i milionerach. A zaczyna się od zadumy nad własnym szefem:

…jaki był ten mój szef? Z perspektywy trzech lat z jego obrazu został mi tylko taki przecier, on i jego zona jawili mi się jako taki ekstrakt. Właściwie ten mój szef był jeszcze mniejszy ode mnie i podobnie jak ja wierzył w pieniądze; za pieniądze miewał piękne panienki, nie tylko „U Rajskich”, on jeździł, a właściwie uciekał do nich przed swoją kobietą aż do Bratysławy albo Brna.
Wojciech Soliński
8;9;10

Mohlo by vás z této kategorie také zajímat