Zbieranie fragmentów, czyli literackie egzystencje Europy Środkowej
11. W „bratnim“ uścisku
Europa Środkowa i zamieszkujące ją narody zmieniły się pod dominacją radziecką. Po nieudanych buntach stały się bardziej pokorne, podporządkowane i pragnące spokoju. Ale czy mogły się nie zmienić, skoro w systemie totalitarnym żyło kilka pokoleń, skoro ludzie się w nim rodzili i umierali nie znając alternatywy. Być może kierownik sklepu warzywnego z Siły bezsilnych Havla zachowywałby się inaczej1, może matka Anny, bohaterki Księgi Hrabala Esterházego w inny sposób pouczałaby córkę. Nie kazałaby jej godzić ze wszystkim, być posłuszną, przyznawać się do tego, co zarzucają funkcjonariusze państwowi, robić wszystko, aby przeżyć, nawet za cenę godności2. Być może. Ale żyli w systemie totalitarnym. Takie doświadczenie musi zostawić piętno, jak mówi Drago Jančar przytaczając słowa Tacyta o panowaniu Domicjana:
„Daliśmy zaiste wielki dowód cierpliwości; a jak dawne pokolenia widziało skrajną wolność, tak my widzieliśmy skrajną niewolę, kiedy szpiegowaniem odebrano nam nawet wymianę słów i myśli“. […] A my w takich warunkach żyliśmy czterdzieści pięć lat – pisze Jančar – my, urodzeni po wojnie, przeżyliśmy w nich całe nasze dotychczasowe życie: „[…] Cóż mówić, kiedy w ciągu piętnastu lat – wielki to okres życia ludzkiego – wielu nieprzewidziane wypadki, a co najtęższych srogość cesarza sprzątnęła? Niewielu z nas ocalało i – żeby się tak wyrazić – przeżyło nie tylko innych, lecz nawet siebie samych, ponieważ ze środka naszego życia wykreślono tyle lat, w ciągu których młodzi doszliśmy w milczeniu do starości, a starcy prawie do samego kresu upłynionego życia“3.
W oczach ludzi, którzy nie zgadzali się na zastaną rzeczywistość, a więc świadomie wybierających funkcjonowanie poza potulnym społeczeństwem, nie istniały już środkowoeuropejskie narody, ale „narodki“. Zniszczone, zdradzające i zdradzane. „Narodki“ pełne konfidentów i donosicieli. Społeczeństwa strachu, wygody i zawiści, pełne okazów homo sovieticus. Społeczeństwa z wiersza Egona Bondego: Mały narodku/ o duszy stępiałej/ ileś razy był zdradzony/ ileś razy zdradził siebie// ospałością/ i kolaborowaniem/ próżnością/ i samozadowoleniem/ […]4. Taki naród zrodził stalinizm, „normalizacja“ czy stan wojenny; doświadczenia tych okresów były podobne: dymisje, przesłuchania, pokazowe procesy, zmuszanie do emigracji lub do publicznej samokrytyki odcisnęły wyraźne piętno na świadomości nie tylko Czechów i Polaków. Znakiem tych czasów stał się strach o przyjaciół, rodzinę, siebie. Poznał go Milan Kundera, kiedy zorientował się, że jego koledzy są nękani przez władzę i zdecydował się na emigrację5. Znał go Egon Bondy wielokrotnie przesłuchiwany przez Státní Bezpečnost. Panicznie bał się przesłuchań; tajemnicą poliszynela było, że zawsze gdy Służba Bezpieczeństwa zabierała go na przesłuchania, paplał więcej nawet niż wiedział. Dlatego też nie wtajemniczano go w żadne polityczne przedsięwzięcia. Aby mieć spokój – „zwariował“- a dzięki hospitalizacji w zakładzie psychiatrycznym nie był już w oczach władzy przydatny6. Poznała go wspomniana już wyżej matka bohaterki Księgi Hrabala; to przemawia strach, to on podpowiada słowa, matka Anny stała się strachem. Monolog lęku musi być pełny, długi, musi przerażać, zatrzymać córkę nim zrobi cokolwiek, nim zechce się wyrwać z bezpiecznej bezczynności:
[…] uginać się pod ciężarem, godzić się, ocalać, przyjmować, być posłusznym; kobietą, która wie, gdzie żyje, […] nikogo nie słuchaj, słuchaj się tylko matki, zaszyj się gdzieś, zegnij się, dźwigaj, rób, co można, rób to, na co pozwalają, jak się pytają, milcz, jak wypytują, zeznawaj […], przyznaj się, że szpiegowałaś dla de Gaulle'a na korzyść króla Karola, a potem w zdradziecki sposób przeciw niemu i że Mihály Kárloyi jest twoim zwierzchnikiem, że w wieku przedszkolnym podstępnie werbowałaś armię, oczywiście wyznaj, w jakim celu, przyznaj się, że przynosiłaś Komiternowi ukryte w czekoladzie tajne i fałszywe dokumenty, przyznaj się, że ty jesteś Różą Luxemburg, […] niech ci nie będzie żal, zawsze tak było, teraz też tak jest i tak będzie, przyczaj się, nigdy nie mów tego, co myślisz, i nie myśl tego, o czym nie mówisz, […] przetrwać, wszystko jedno jak, byle ich przeżyć, dwudziestu ośmiu mężczyzn zabrali z ulicy i żaden nie wrócił, moja malutka, ja jestem tylko głupią starą kobietą, ale wierz mi, na tym się znam, nie widzisz, że już to jest darem Boga, że jesteśmy żywe, w minionych pięćdziesięciu latach k a ż d y mógł tu umrzeć, tu nie ma ochrony, nie ma czym się bronić, […] ale trzeba uważać, mieć się na baczności, […] jaka wolność? dwa tygodnie urlopu i dodatki, dodatkowe dni, to jest wolne, przecież nagrywają każde słowo a potem puszczają, raz w zwolnionym, raz w przyspieszonym tempie, i z tego się śmieją, myśl o tym, o magnetofonie, jak się nim bawią […]7.
Groteskowość tej wypowiedzi i rządzący nią absurd są wynikiem życia w absurdalnym i groteskowym właśnie totalitarnym państwie, pod „własnymi“, ale narzuconymi rządami. Państwie, które mimo różnych „odwilży“ i „wiosen“ niewiele się zmieniało: oskarżenie mogło przyjść z każdej strony, nie musiało być uzasadnione, sięgało także urzędników państwowych i członków aparatu biurokratycznego czy partii rządzącej. Przeczuwał to już Kafka. Specyficzną atmosferę życia w komunizmie, zwłaszcza po 1968 roku, nie bez kozery nazywano kafkárną8. Nie była to tylko czeska specyfika. Absurd czy kafkárna były nieodłącznym składnikiem rzeczywistości węgierskiej, polskiej, rumuńskiej, ukraińskiej… Przejawiały się w każdym niemal aspekcie życia. Świetnie ukazał je w wielu swoich sztukach Sławomir Mrożek. Władza (komunistyczna) jest chamem i to chamem absolutnym9. Uosabia ją urzędnik, który zapoczątkował ciąg przedziwnych i w gruncie rzeczy tragicznych poszukiwań tygrysa łazienkowego w mieszkaniu Piotra Ohey’a10. Jest nią też Ręka ze Strip-teasu11, która ma za nic różne postawy „współczesnych Józefów K.“: chęć działania lub ucieczkę w „wewnętrzną wolność“. Owszem, sztuki te wpisują się w szeroki kontekst teatru absurdu, ale różnią się od jego zachodniej wersji, w której to absurd pojawia się w innych warstwach sztuki, zasadza się na relacjach między jednostką a „nieobecnym absolutem“. Świat Mrożka jest odmienny – tutaj absurd rodzi się z relacji międzyludzkich12. Taki absurd można też dostrzec w wielu dramatach czeskich pisarzy. Chyba najciekawszymi są jednoaktówki z Ferdynandem Wańkiem w roli głównej. Waniek ciągle musiał się mierzyć z groteskową codziennością normalizacji. Po raz pierwszy pojawił się – jako alter ego Havla – w 1975 roku w Audiencji i Wernisażu tegoż autora. Ferdynand Waniek jest prześladowanym przez komunistyczne władze pisarzem, który „może się spotykać z kim chce“ i powinni to zrozumieć inni „nieodpowiedni“ pisarze, jak na przykład Pavel Kohout, w Audiencji uparcie nazywany przez Stańka (browarnika, zwierzchnika i interlokutora Wańka) Kaczorem13. Ferdynand nie może też się smucić, za to musi, choć jest smakoszem wina, pić piwo i do browaru, w którym pracuje (gdzie indziej pracy by nie dostał), przyprowadzić swoją znajomą, wielbioną przez Stańka, aktorkę. Waniek był bohaterem jeszcze kilku innych sztuk napisanych przez Havla i jego przyjaciół, kiedy ten siedział w więzieniu, a także na przywitanie, gdy wyszedł na wolność14. Inność pisarzy pochodzących z krajów środkowoeuropejskich podkreślał Martin Esslin:
[…] to środkowoeuropejscy pisarze pokazywali przede wszystkim uderzającą, skandaliczną wręcz absurdalność stosunków politycznych w ich świecie […]. Ten absurd nie rodził się z praw logiki snów, jak w poetyckich alegoriach Ionesco, ale był najbardziej zwięzłym zdaniem sprawy z tego, co działo się na co dzień15.
Strach i poniżenie, mycie okien zamiast pracy na uczelni16, aresztowania, przeszukania, pobicia, podsłuchiwanie – oto wspólne doświadczenia mieszkańców Europy Środkowej: Brandla z Chwiejnym krokiem Moníkovej17, Oty Filipa spisane w ostatnich życiorysach18, Tomasza z Nieznośnej lekkości bytu19, Adama Michnika, Jacka Kuronia, Václava Havla i wielu innych. Lęk jest wpisany w środkowoeuropejską egzystencję. Wpisane w nią są także bierność i rezygnacja. Esterházy zdaje się widzieć ich przyczynę w przyzwyczajeniu do wciąż zmniejszanego zakresu swobody, do mniejszych pragnień, oczekiwań, wreszcie do mniejszego, uboższego życia. Siła przyzwyczajenia jest wielka, być może to środkowoeuropejska wersja Murti-Binga:
Innym razem kołdra. Że ci, jasne było, o kogo chodzi, ci, ci tam, na górze w Pradze, zabierają nam kołdrę, a potem oddają, ale mniejszą, taką, pod którą trzęsiemy się i spod której wystaje nam wszystko. Ale zawsze to więcej, niż nic. Upływa krótki czas, dorastają dzieci, które myślą, że te resztki, ta jałmużna – to nazywają kołdrą, że to jest kołdra, ten skrawek. Że kołdra z zasady jest taka, że wystają nam spod niej nogi. A potem naszym dzieciom też zabierają nazywane kołdra resztki kołdry, żeby później nazywały kołdrą resztki resztek kołdry. Od Zenona wiemy, że kołdra zawsze będzie istnieć. To jest sens socjalizmu20.
Ale przecież już wcześniej, jeszcze nawet przed I wojną światową, także trzeba było się dostosowywać do wymagań austriackiej administracji czy do życia w obcym, nieprzyjaznym miejscu – za przykład może tu posłużyć Karol Józef von Trotta, mieszkający w mieście G. na wschodnich rubieżach Cekanii, który odkrył powszechny wśród pochodzących z mieszczańskich rodzin żołnierzy, sposób na przystosowanie: okowitę. Tak, do wszystkiego można się przyzwyczaić: do biedy, strachu, nawet do braku wolności.
Specyfiką Europy Centralnej jest ciągła konieczność wyboru między Wschodem a Zachodem. Po I wojnie światowej, która dała Czechom i kilku innym małym narodom niepodległość, należało wybrać orientację kulturalną i polityczną, bo małe państwa były za słabe na całkowitą autonomię i poważne zaistnienie na scenie międzynarodowej. Mimo dużej sympatii części społeczeństwa dla komunizmu, Czechosłowacja stała się demokratycznym i liberalnym państwem. Zdawano sobie jednak sprawę z tego, że leży na „obszarze przejściowym“, że wciąż grożą jej istnieniu dwa wielkie państwa: Niemcy i Rosja. Wspomniana już sympatia dla komunizmu ujawniła się z podwójną siłą po II wojnie światowej, kiedy Czesi łudzili się jeszcze, że mają wpływ na wybór ustroju politycznego. Wielu z nich z radością witało przyjście Sowietów. Wiosną 1948 roku tańczyli „koło“ witając nową władzę. Tańczył też młody Milan Kundera, jednak szybko wypadł z tej zamkniętej formy. Wielu wypadło. Ale nowi wciąż się przyłączali i tańczyli na ulicach Pragi, Warszawy, Sofii czy Budapesztu. Tańczyli, udowadniając swoją niewinność, mimo że w tym samym miejscu trochę wcześniej wieszano opozycjonistów czy artystów, […]tańczyli tym bardziej zapamiętale, bo ten taniec był manifestacją ich niewinności, czystości, która jaskrawo odbijała się od czarnych przewinień dwojga wisielców, którzy zdradzili naród i jego ideały21. Jednak „koło“ wyrzucało coraz więcej ludzi, rozpadało się, by – już zmienione – ostatni raz zaistnieć pod koniec lat 60. Radzieckie czołgi radośnie witała tylko garstka Czechów.
Dla wielu twórców jedynym wyjściem z impasu „normalizacji“ było życie w „równoległej polis“22, organizowanie podziemnej wymiany kulturalnej i całkowite zerwanie kontaktu ze „światem oficjalnym“ i establishmentem. Na taką postawę miały wpływ utwory dwóch czołowych przedstawicieli undergroundu: Kuzyni inwalidzi Egona Bondego i Sprawozdanie o trzecim odrodzeniu muzycznym w Czechach Ivana Martina Jirousa23, zwanego Magorem, co dosłownie znaczy „szajbus“. Mimo że obaj autorzy raczej nie pisali swoich tekstów z myślą o ustanowieniu swoistego undergroundowego kodeksu, ich utwory zostały uznane za manifest podziemnej kultury. Według Jirousa
Underground to postawa duchowa intelektualistów i artystów, którzy świadomie odnoszą się krytycznie do świata, w którym żyją. Jest to wypowiedzenie wojny systemowi […]. Underground tworzą ludzie, którzy zrozumieli, że w ramach legalności nic się nie da zmienić, i którzy do sfery legalności nawet nie próbują się dostać24.
Przedstawiciele tego kulturalnego podziemia nie chcieli nawet wstąpić do zorganizowanego podziemia politycznego, czyli disentu, w którym działał m.in. Václav Havel. Uważali go za „establishment cieni“25. Bez artystów „podziemnych“ czeska kultura okresu normalizacji byłaby niemal zupełnie bezwartościowa. Ivan, jeden z bohaterów Braci Ramazow Bondego, mówi, że poza undergroundem nie ma w Czechach żadnych malarzy, pisarzy, kompozytorów. Do niedawna Czesi budowali europejską kulturę, a dziś swoją wartość prezentują w hokeju. Zachód postrzegał Czechów (ale też przedstawicieli innych państw bloku socjalistycznego) jako część Wschodu, zacofany kraj nie mający nic do zaoferowania prócz obrazków z życia w państwie komunistycznym, którym i tak często nie dawano wiary. Nie dziwi więc smutek Miszy, gdy mówi, że za granicą mu nie wierzą, kiedy opowiada o tym, jak ciężko się w Czechach żyje, jak trudno posłać dzieci do szkoły, jak człowiek, mimo że nie chce, musi kraść. Twierdzi, że oni (ludzie Zachodu) nie wierzą mu, bo nie da się w to uwierzyć, bo cały naród musiałby wylądować w domu wariatów26.
Mohlo by vás z této kategorie také zajímat
- Subjekt, skúsenosť a poznanie v próze (Viera Žemberová)
- Jurij Lotman, komiks a exploze: hledání superhrdiny v 21. století (Tereza Bartoňová)
- Nesmrtelné gesto Milana Kundery (Oksana Palij)
- „Trzeci obraz” - Milczenie i słowo w poezji Zbigniewa Herberta. Rekonesans badawczy (Hanna Ratuszna)