Zbieranie fragmentów, czyli literackie egzystencje Europy Środkowej
9. Miasta-ofiary, miasta-inspiracje
Małe narody z ich skomplikowaną historią. Miasta, które zmieniały nazwy i języki urzędowe. Miasta i miasteczka w których sąsiadują ze sobą strzeliste gotyckie kościoły i pełne przepychu barokowe pałacyki, ustępujące z kolei miejsca stylowi „habsburskiej prowincji“, w których obok siebie żyły różne narodowości i religie. Miasta i miasteczka środkowoeuropejskie poddawane „wymazywaniu pamięci“, niszczącej tożsamość unifikacji. Nowa władza nadawała nowe nazwy, nowe nazwy nadawały nową historię. Nowa historia miała dać nową pamięć czy nawet doprowadzić do ahistoryzmu – według Kroutvora cechy Wschodu1. Wiele miast, a wraz z nimi ich wewnętrzne tkanki: ulice, skwery, place, zmieniało nazwy czy „obywatelstwo“. Milan Kundera w Księdze śmiechu i zapomnienia wspomina o jednej praskiej ulicy, której zmieniano nazwy, by „zgłupiała“: w czasie istnienia Austro-Węgier nazywano ją aleją Czernokostelecką, po pierwszej wojnie światowej – aleją Marszałka Focha, podczas niemieckiej okupacji – ulicą Schwerina, w pierwszych latach panowania komunistów – aleją Stalina, następnie aleją Winohradzką2. Ale przecież o starych nazwach zawsze ktoś pamiętał, bez różnicy czy była to Babcia Anka czy ktoś inny. Nazwy stawały się przechowalniami wspomnień oraz ludzkich i historycznych doświadczeń, świadectwem różnorodności, a co za tym idzie różnoimienności Europy Środkowej, składnikiem jej tożsamości. Zresztą nie chodzi tylko o nazwy, także o zmieniające się nieustannie fotografie i artykuły w gazetach, o znikających opozycjonistów, ale także niewygodnych działaczy, o wymazywanie nazwisk i wiele innych zabiegów władzy, rządzących; tutaj każde zafałszowanie historii prędzej czy później zostawało odkryte:
[…] tu zawsze coś wychodzi na jaw, a właściwie to nie coś, tylko zawsze wychodzi na jaw to samo, że na próżno cały kraj otacza milczenie, nogi umarłych po prostu wystają z ziemi, że tu od dziesiątków lat co godzinę uśmiercano około stu osób, średnio jedną-dwie na minutę, więc jeśli centralny Sztylet zdrzemnął się na chwilę, bo oglądał telewizję czy rozmawiał z mamusią, to dopiero musiała się śmierć nawyrzynać, żeby zrealizować plan, jak te historie wypełzają na powierzchnię – jak glisty, jak łaciate hieny, że to powoli zaczyna być za dużo […]3.
Wiele miast i miasteczek środkowoeuropejskich zmieniało nazwy, znajdowało się po różnych stronach granicy, w różnych państwach, było terenem spornym. Berdyczów, Ołomuniec, Stanisławów, Triest, Drohobycz, Lwów, Praga, Budapeszt czy „ukradziony“ Wiedeń… – większe i mniejsze wyspy Europy Środkowej, miejsca przez które gwałtownie przechodziła historia, miasta jeśli nie przemianowywane, to znajdujące się nieraz w trakcie swojego istnienia w różnych krajach, choć przecież wciąż będące w tym samym miejscu. Przestrzenie sentymentalnych powrotów, nieraz tylko literackich. Ich dzieje są podobne, choć przecież te miasta różnią się przynależnością państwową, językiem urzędowym, życiem literackim, kulturą… wszystkie jednak są zanurzone w historii, nieraz niszczone i odbudowywane, wszystkie jakoś inspirują, na swój własny sposób zmuszają do dociekań, poszukiwań chociażby resztek dawnego świata. Jerzy Stempowski w jednym ze swoich esejów-wspomnień z Międzymorza opisywał Berdyczów: wielonarodowy, trochę zakurzony i zapomniany, będący kwintesencją prowincjonalnych miast i miasteczek Europy Środkowej. Życie skupiało się wokół jednej ulicy, a wieści o cenach zboża mieszały się z wiadomościami z „wielkiego świata“:
Dla rozproszonych po powiecie Sarmatów, ziemian czy oficjalistów, ulica Machnowieska i sklep Szafnagla były głównym miejscem spotkań i źródłem ostatnich nowin. Przechodząc słyszałem strzępy rozmów o imieninach u cioci Tekli, o chrzcinach u Kapruckich […]. Zniżając nieco głos mówiono także de publicis, o wiadomościach, jakie Hejbowicz przywiózł z Petersburga a Ciotowicz z Warszawy. Dzielono się informacjami o cenach zboża, przywiezionymi przez kupców z Odessy. Źródłem wielu wiadomości było też getto berdyczowskie, gdzie wielu miało krewnych w Nowym Jorku i w Buenos Aires4.
Berdyczów, jak wiele tutejszych miejscowości, miał bogatą historię: został włączony na mocy unii lubelskiej do Rzeczpospolitej Obojga Narodów będącej, choć rzadziej niż Austro-Wegry, symbolem wielonarodowego Środka; prawa miejskie uzyskał pod koniec XVI wieku, a w czasach Augusta III i Stanisława Augusta Poniatowskiego znacznie się rozwinął. Od połowy XVII wieku – za sprawą cudownego obrazu Matki Bożej stał się słynnym ośrodkiem kultu maryjnego, był nawet nazywany „Ukraińską Częstochową“. To tutaj w 1768 roku Kazimierz Pułaski wraz z wojskiem i cywilami odpierał Rosjan przez niemal trzy tygodnie, dwadzieścia pięć lat później miasto zostało włączone do Rosji. Dziewiętnastowieczny Berdyczów to centrum chasydzkie na Wołyniu. Od 1922 roku miasto mieściło się w Ukraińskiej SRR, a od 1991 na Ukrainie.
Wiele razy odwiedzany przez Charlesa Merilla5 Ołomuniec: powstał w średniowieczu, obok niego przetoczyły się wojny husyckie i kontrreformacja. Został złupiony przez Szwedów, a rozbudowany przez Marię Teresę, która to otoczyła miasto mocnym pasem fortyfikacji6. Olmütz, bo tak się wtedy nazywał, miał bronić austriacką stolicę przed atakiem z północy, był także schronieniem cesarza Franciszka i cara Aleksandra, gdy w 1805 roku Napoleon zdobył Wiedeń. W 1848 roku to tam przeniósł się dwór austriacki, by wymienić niepotrzebnego już Ferdynanda Dobrego na Franciszka Józefa. Nieopodal Ołomuńca habsburskie, archaiczne już wtedy wojska, poniosły klęskę w starciu z Prusakami w 1866 roku. Po I wojnie światowej miasto nazywało się Olomouc i leżało na terytorium I Republiki Czechosłowackiej. W czasie II wojny na ulicach często słyszało się język niemiecki, po konferencji jałtańskiej – oprócz czeskiego i słowackiego – rosyjski. Dziś jest jednym z najważniejszych ośrodków naukowych w Republice Czeskiej.
Stanisławów, budzący nieuniknioną miłość do archeologii, opanowany przez upartą, przedzierającą się do dziś spod nowych tynków przeszłość7; Lwów – ta niegdysiejsza siedziba środkowoeuropejskich Żydów, miasto-rodzina, pełne plotek, donosów, zainteresowania i zazdrości, rodzina, która wiele przeszła8. Triest – miejsce wyjątkowe dla Joyce’a i Magrisa; do 1918 roku austro-węgierski port, potem miasto niczyje, wreszcie włoskie. Miejsce, gdzie żyli i żyją Włosi, Słoweńcy, Niemcy, kiedyś mieszkało tu wielu Żydów. Także miejsce, gdzie słoweńskim dzieciom zabroniono mówić w ojczystym języku, gdzie słoweńscy lewicowcy byli za przekonania skazywani na śmierć9. Będący, jak wiele środkowoeuropejskich miast, inspiracją:
Triest to miasto, gdzie pojmujemy od razu, jak złożona jest kwestia kulturowej tożsamości, krzyżowania się kultur, narodowości, języków. Miasto żyjące w literaturze i literaturą, ponieważ literatura stanowi jedyną przestrzeń, w której możemy odnaleźć siebie samych i dowiedzieć się naprawdę, kim jesteśmy. Triest graniczący z żelazną kurtyną rozbudził we mnie szczególne zainteresowanie Europą Środkową, jej mieszanka zaś kultury niemieckiej, słowiańskiej, łacińskiej i żydowskiej skłoniła mnie do tego, by śledzić z uwagą, co dzieje się w Europie Wschodniej10.
Wreszcie Budapeszt, jedna z najważniejszych stolic tego regionu z widocznym do dziś piętnem historii, miejsce, gdzie czas płynie wolniej, nawet cofa się, gdzie przyszłość nie może zaistnieć i gdzie każda dzielnica ma swoje miejsce i ma swoją twarz11. Właściwie to miasto podwójne, dwójmiasto, z podwójną historią, powstałe w 1873 roku z połączenia niegdysiejszej królewskiej siedziby – Budy oraz mniejszego Pesztu. Odpierające najazdy Mongłów, zdobyte i zniszczone przez Turków, odzyskane, kwitnące za panowania Habsburgów, na zlecenie których wybudowano most łączący oba miasta. Budapeszt to węgierski Wiedeń, przynajmniej jeśli chodzi o kawiarnie, w których toczy się nie tylko życie kulturalne, ale także to zwykłe, codzienne, w których szarzy mężczyźni czytają szare gazety; tutejsze kawiarnie to schroniska dla bezdomnych klasy średniej12. Ośrodek naukowy, ale też reformatorski i rewolucyjny, bardzo zniszczony w czasie II wojny światowej i odbudowany przez komunistyczne władze; jeszcze w czasie odbudowy, w 1956 roku, miejsce protestów, które wstrząsnęły blokiem komunistycznym; także siedziba wielu domów tańca – táncházak – swoistej węgierskiej formy oporu wobec niechcianej władzy13, a od 1990 roku siedziba demokratycznie wybranego rządu. To miasto jest pokryte, jak pisał Krzysztof Varga, sadzą, która przechowuje w sobie pamięć wszystkich zdarzeń, pamięć upadków i wzlotów14. Sadza stała się pyłem historii i jej świadkiem.
Europa Środkowa po II wojnie światowej straciła jedną z najważniejszych, jeśli nie najważniejszą, metropolii. Wiedeń, ta niegdysiejsza stolica naddunajskiej Europy, skrzyżowanie dróg, miejsce wyjazdów i powrotów, osób znanych i anonimowych, które gromadzi, by następnie rozproszyć w chwilowej wędrówce, jaką jest nasz los15, stał się częścią odległej, choć geograficznie bliskiej, Europy Zachodniej. Założony w V wieku p.n.e. jako celtycka osada, w czasach imperium rzymskiego był obozem wojskowym o nazwie Vindabona. W 1221 roku uzyskał prawa miejskie, a pięćdziesiąt kilka lat później znalazł się pod panowaniem dynastii Habsburgów. Oblegany przez Turków w 1529 i 1683 roku, zdobywany i ratowany, leżący na styku kultur. Po ostatecznym zwycięstwie nad Turkami, którzy to uciekając zostawili w namiotach ogromne ilości kawy, stał się stolicą kawiarni a te z kolei powoli przeradzały się w ważne ośrodki życia literackiego16, symbol Wiednia, a „kawiarniany styl życia“ stał się stylem każdego kulturalnego Wiedeńczyka:
Kawiarnia jest poniekąd drugim domem Wiedeńczyka, tu ma on swój marmurowy blat stolika, swoją pluszową kanapę, gięte krzesła, potrzebne gazety i przyjazne jego naturze otoczenie Picie kawy, z regularnie wymienianą szklanką krystalicznej wody, jest w tej sytuacji niemal rytuałem, sposobem bycia, a nie sposobem spędzania czasu17.
Klasycystyczny Wiedeń to miasto muzyki, głównie za sprawą trzech geniuszy: Beethovena, Haydna i Mozarta. Po upadku Napoleona to tutaj odbywa się kongres, którego postanowienia mają ogromny wpływ na dalsze losy Europy. Podczas Wiosny Ludów pełen barykad, rodzina cesarska i dwór uciekają szukając schronienia gdzie indziej. Wiedeń w czasie panowania Franciszka Józefa przeżywa rozkwit. Jest najważniejszym miastem Europy Środkowej, dyktującym modę, wskazującym trendy, ba tworzącym je. Miejscem defilad, podejmowania ważnych decyzji. Miastem cesarskim. Zaś Hofburg – cesarska rezydencja – nazywany jest w językach monarchii Burgiem, co ma świadczyć o jego, mimo całego prestiżu i bogactwa, swojskości18. Przed I wojną światową ze swoimi dwoma milionami mieszkańców jest jednym z największych europejskich miast. Po jej zakończeniu staje się stolicą Austrii, ale nie na długo – w czasie II wojny światowej zostaje zepchnięty do roli mało ważnej stolicy niemieckiej prowincji „Marchia Wschodnia“. Od 1945 roku, jako jedyne z miast stołecznych Europy Środkowej, staje się stolicą demokratycznego, zaliczanego do Zachodu, państwa.
Te krótkie historie miast są tylko przykładem. Egzemplifikacją dziejów Europy Środkowej – fragmentu kontynentu znajdującego się między dwoma mocarstwami, dwoma cywilizacjami. Zagrożonego ze wschodu, z zachodu, a kiedyś także z południa. Od zawsze tędy przechodziły wojska, od zawsze panował tu strach:
Środkowoeuropejski strach historycznie balansuje pomiędzy dwoma lękami: idą Niemcy, idą Rosjanie. Środkowoeuropejska śmierć to śmierć więzienna lub łagrowa, a ponadto – śmierć zbiorowa, Massenmord, zaczistka; środkowoeuropejska podróż – to ucieczka. Ale skąd dokąd? Od Rosjan do Niemców? Czy od Niemców do Rosjan?19
Mohlo by vás z této kategorie také zajímat
- Zbyt głośny stereotyp, czyli o charakterze i postrzeganiu twórczości Bohumila Hrabala; Czy Bukowski czytał Hrabala, czy Hrabal czytał Bukowskiego? Próba zestawienia (Błażej Szymankiewicz)
- Hlavné tematické línie v tvorbe Jacoponeho z Todi (Monika Šavelová)
- Literárne zobrazenie protifašistického odboja v Taliansku (Eva Mesárová)